„Z każdym rokiem jesteśmy coraz mocniejsi”

16 gru 2019 |

W drużynie z Kobierzyc występuje już drugi sezon i powoli staje się jej bardzo ważną postacią. Przebojowa, silna i zdecydowana w obronie, kreatywna w ataku. Monika Koprowska, bo o niej mowa, walczy z KPR-em Gminy Kobierzyce o najwyższe w historii klubu miejsce w rozgrywkach PGNiG Superligi kobiet w piłce ręcznej. Obecnie zespół zajmuje trzecie miejsce i duża w tym zasługa „Kopra”. O medalu nikt tu jednak nie wspomina – liczy się każdy następny trening, każdy następny mecz. O początku sezonu, swoich planach po zakończeniu kariery, tym, co będzie robić podczas zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz o wielu innych ciekawych kwestiach opowiedziała nam skrzydłowa KPR-u Gminy Kobierzyce, Monika Koprowska. Zapraszamy do lektury.

W drużynie z Kobierzyc występuje już drugi sezon i powoli staje się jej bardzo ważną postacią. Przebojowa, silna i zdecydowana w obronie, kreatywna w ataku. Monika Koprowska, bo o niej mowa, walczy z KPR-em Gminy Kobierzyce o najwyższe w historii klubu miejsce w rozgrywkach PGNiG Superligi kobiet w piłce ręcznej. Obecnie zespół zajmuje trzecie miejsce i duża w tym zasługa „Kopra”. O medalu nikt tu jednak nie wspomina – liczy się każdy następny trening, każdy następny mecz. O początku sezonu, swoich planach po zakończeniu kariery, tym, co będzie robić podczas zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz o wielu innych ciekawych kwestiach opowiedziała nam skrzydłowa KPR-u Gminy Kobierzyce, Monika Koprowska. Zapraszamy do lektury.

Pani Moniko, po 10-ciu seriach zajmujecie wysokie trzecie miejsce w tabeli w rozgrywkach PGNiG Superligi. Jest Pani zadowolona z początku sezonu?

Monika Koprowska – Na pewno trzecie miejsce cieszy, chociaż wszyscy w klubie czujemy lekki niedosyt. Szkoda pierwszego spotkania przed własną publicznością, w którym przegraliśmy z Piotrcovią Piotrków Trybunalski – niestety, ale na własne życzenie. Uważam również, że mecz z Zagłębiem w Lubinie był jak najbardziej w naszym zasięgu. Niestety na tym poziomie kilkunastominutowy przestój w grze nie może nam się przytrafiać. Generalnie jednak uważam, że mamy bardzo dobrą pozycję wyjściową do tego, aby w dalszej części sezonu walczyć o jak najwyższe cele. Za nami dopiero dziesięć meczów, w tym kilka takich,w których wygrywaliśmy bądź przegrywaliśmy jedną bramką, więc jeszcze wiele może się wydarzyć. Z pewnością jednak na Święta Bożego Narodzenia udamy się w dobrych nastrojach.

W tym sezonie wprowadzona została w życie liga zawodowa, która niesie za sobą wiele obowiązków, ale także korzyści dla klubów. Podoba się Pani kształt rozgrywek? Czy ośmiozespołowa liga to dobry wybór?

Nie chciałabym się zbytnio wypowiadać na temat systemu rozgrywek. Jestem zawodniczką, rozliczana jestem za swoją grę i muszę się do tego po prostu dostosować. Wiadomo, że są plusy i minusy takiego kształtu ligi. Mniejsza ilość drużyn powoduje, że wszyscy bardzo dobrze się znamy i tak naprawdę ciężko jest kogoś zaskoczyć. Liczą się niuanse oraz detale, dlatego przygotowanie do meczu jest bardzo ważne.

W Kobierzycach występuje Pani drugi rok. Jak bardzo zmieniła się drużyna w porównaniu do zeszłego sezonu? Nie pytam o personalia, ale o sposób gry. Wydaje się, że jesteście dojrzalszym zespołem niż kilka miesięcy temu.

Zgadzam się, świadczy o tym chociażby miejsce w ligowej tabeli. Ciągle uczymy się tej dojrzałości, zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Nasz bagaż doświadczeń jest coraz większy i na pewno będzie procentować. Czasami brakuje nam jeszcze tak zwanego boiskowego cwaniactwa, ale pracujemy nad tym. Spora w tym zasługa naszej trenerki Edyty Majdzińskiej, która kładzie na ten element bardzo duży nacisk. KPR Gminy Kobierzyce występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej już czwarty sezon i z każdym rokiem ewoluuje. Widać, że praca wielu ludzi wspierających ten klub nie idzie na marne.

W tym sezonie do drużyny doszła Natalia Janas, nominalna prawoskrzydłowa, czyli zawodniczka występująca na Pani pozycji. Jak wpływa na Panią rywalizacja?

Nie mam z tym żadnego problemu. To normalne, że w profesjonalnym klubie na jednej pozycji muszą występować co najmniej dwie równorzędne zawodniczki na każdej pozycji, jeśli marzy się o sukcesie. Rywalizacja w zespole jest potrzebna, bo wytwarza się wtedy większa motywacja. Z Natalią uzupełniamy się na boisku. Każda z nas ma inne zadania do wykonania. Jeśli jedna gra, to druga trzyma za nią kciuki i wspiera. Nie ma między nami zazdrości. Poza boiskiem również dogadujemy się bardzo dobrze.

Jest Pani jednym z filarów defensywy KPR-u Kobierzyce. Trudna jest to rola w zespole?

Może nie trudna, ale z pewnością na środku defensywy jest więcej zadań do wykonania niż w bocznych sektorach boiska. Osoba występująca na tej pozycji musi umieć pokierować drużyną i nie bać się wziąć odpowiedzialności na siebie. Nie twierdzę, że jestem najlepsza w tym fachu, cały czas się uczę i staram się robić postępy. Jest to dla mnie nowa rola w zespole. Wcześniej grałam w obronie na pozycji numer dwa i to była moja nominalna pozycja. Poprzednie próby przekwalifikowania mnie na „trójkę” nie były łatwe. Dopiero od tego sezonu występuję tam z powodzeniem. Na środku obrony ważna jest przede wszystkim komunikacja między zawodniczkami. Żeby wybronić daną akcję trzeba ze sobą współpracować, gdyż w pojedynkę jesteś skazany na porażkę.

Co trzeba zrobić żeby wskoczyć na jeszcze wyższy poziom i wygrywać mecze np. z Perłą Lublin?

Wydaje mi się, że w pojedynczych meczach brakuje nam niewiele. W tym sezonie byliśmy już na prawdę blisko. Zadecydowały szczegóły jak np. jedna nierzucona bramka, jedno niedokładne podanie. Jesteśmy drużyną, która w pierwszej rundzie była najbliżej pokonania mistrza kraju. W takich meczach musimy przede wszystkim wyeliminować własne błędy. Jeśli popełnimy ich stosunkowo mało, nasze szanse na zwycięstwo z trudnym przeciwnikiem automatycznie wzrastają. Na dłuższą metę jeszcze trochę nam brakuje. Czego? Podstawa toszeroki i równy skład. Często gramy falami, zdarzają nam się dziwne kilkuminutowe przestoje w grze, które koniecznie musimy wyeliminować. Trudno jest nam utrzymać równy poziom przez kilka meczów. Musimy nad tym pracować.

18 grudnia zagracie jeszcze mecz Pucharu Polski ze Startem Elbląg. Pozostałe pary tej rundy rozgrywek nie są już tak ciekawe. Zapowiada się ciekawe widowisko.

Na pewno łatwo nie będzie. Spodziewaliśmy się, że losowanie będzie trochę bardziej łaskawe dla nas. Liczyliśmy po ciuchu na któryś z zespołów z pierwszej ligi. Niestety padło na najsilniejszego przeciwnika z możliwych do wylosowania. Trzeba zakasać rękawy i dobrze się przygotować. Cieszymy się, że mecz odbędzie się w Kobierzycach i kibice będą mogli zobaczyć nas jeszcze raz w tym roku. Chcemy kontynuować swoją przygodę w Pucharze Polski. Rok temu odpadliśmy dosyć szybko, w tym chcemy się poprawić. Móc zagrać mecz finałowy przy hymnie z pewnością rozpala wyobraźnię każdej zawodniczki.

Po zakończeniu kariery zawodniczej wiąże Pani swoją przyszłość z piłką ręczną?

Na pewno chcę pozostać przy sporcie. Całe moje życie jest z nim związane. Bardzo możliwe, że pozostanę przy piłce ręcznej. Powoli kończę studia na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, być może będę kontynuowała naukę. Nie chcę zdradzać wszystkich swoich planów na przyszłość. Chcę do nich dążyć krok po kroku i je realizować. Mam swoje cele i marzenia, ale na razie pozostawię je dla siebie.

Zbliża się okres świąteczno-noworoczny. Jak spędzi Pani ten czas?

Na pewno z rodziną. Bardzo lubię Święta Bożego Narodzenia i nie wyobrażam sobies pędzenia ich bez moich najbliższych. Do mojej rodzinnej miejscowości mam przeszło 450 kilometrów, ale nie narzekam. Prezenty pokupowałam i zapakowałam, więc najtrudniejsze już za mną.

Czego w takim razie życzyć Monice Koprowskiej?

Na pewno zdrowia i tego żeby kontuzje omijały mnie szerokim łukiem. Wiadomo jak bardzo kontaktowa jest nasza dyscyplina. Poza tym spełnienia marzeń teraźniejszych i tych długoterminowych. Chciałabym dalej sukcesywnie się rozwijać i stawać się lepszą zawodniczką.

Rozmawiał: Marcin Janowski