Mariola Wiertelak: Nasza pewność siebie rośnie

4 cze 2022 |

O ostatnich, najważniejszych spotkaniach, całym sezonie i tym, że w drużynie trzeba sobie ufać, opowiada kapitanka KPR-u Gminy Kobierzyce, Mariola Wiertelak.

O ostatnich, najważniejszych spotkaniach, całym sezonie i tym, że w drużynie trzeba sobie ufać, opowiada kapitanka KPR-u Gminy Kobierzyce, Mariola Wiertelak.

W tym sezonie osiągnęłyście historyczny sukces – zdobyłyście PGNiG Puchar Polski, a na hali w Gnieźnie dopingowało Was blisko dwustu fanów. Doping kibiców pomógł?

Myślę, że to był jeden z głównych powodów naszego zwycięstwa. Kibice dopisali w stu procentach, ten doping był niesamowity. Nie skłamię, jeśli powiem, że kibice byli naszym ósmym zawodnikiem. Cieszymy się, że tak liczna grupa wspierała nas w Gnieźnie i mogliśmy po meczu wspólnie się cieszyć.

Jakie to uczucie wrócić do Kobierzyc z pucharem?

Fantastyczne! Zagrałyśmy w finale po raz pierwszy i od razu przy debiucie sięgnęłyśmy po trofeum. Jest to wspólny sukces wielu osób i jesteśmy przeszczęśliwi, że nam się udało.

Na ligowym parkiecie przegrałyście z MKS-em Zagłębiem Lubin cztery razy, a tutaj praktycznie zdominowałyście derby. Skąd ta zmiana?

Zgodzę się, że nie licząc samego początku spotkania, to ten finał układał się całkowicie po naszej myśli. Miałyśmy chyba taki wewnętrzny spokój, bo dla nas sukcesem było zdobycie kolejnego medalu mistrzostw Polski. Wiedziałyśmy, że może być już tylko lepiej, nie miałyśmy nic do stracenia, więc postawiłyśmy wszystko na jedną kartę. Ten ostatni ligowy mecz z Zagłębiem nie miał znaczenia, jeśli mówimy o układzie tabeli. Chciałyśmy go wygrać, ale jasne było, że nie możemy zdradzić wszystkich swoich atutów. Z nas zupełnie zeszło ciśnienie i cieszyłyśmy się, że możemy zagrać w wielkim finale.

Tak jak wspomniałaś kilka dni przed finałem odebrałyście brązowe medale PGNiG Superligi kobiet. Jaki to był sezon dla Kobierek?

Na pewno bardzo trudny. Mówiłyśmy sobie przed początkiem rozgrywek, że celujemy w medal, nie precyzowałyśmy jakiego koloru. Wiadomo, że najlepiej byłoby co najmniej wyrównać wynik, jakim było zdobycie wicemistrzostwa. Sezon pokazał jednak, że to nie będzie łatwe i ostatecznie jesteśmy bardzo szczęśliwe, że to my po raz kolejny stanęłyśmy na najniższym stopniu podium.

Wskazałabyś jakiś moment tej kampanii jako decydujący?

Myślę, że mogłabym tu wskazać porażkę w Koszalinie i potem w kolejnej rundzie z Piotrkowem, bo był to moment, w którym zarówno Zagłębie, jak i drużyna z Lublina, zaczęły nam odskakiwać. Straciłyśmy punkty, których potem nie mogłyśmy już odrobić i musiałyśmy się skupić na tym, żeby „uciekać” rywalkom z tyłu. Do pewnego momentu walczyłyśmy o brąz z EUROBUDEM JKS-em Jarosław i MKS-em Piotrcovią Piotrków Tryb., więc na pewno nie było nudno. Później, już w końcowej fazie, niezwykle istotne było zwycięstwo w Lublinie. Wiedziałyśmy, że przed nami wygrały tam jarosławianki, więc pokonanie Perły na jej własnym terenie było jedyną możliwością dla nas, żeby pozostać w grze.

Jak na Ciebie wpłynęła ta chwilowa absencja z powodu kontuzji?

W dniu kontuzji byłam przerażona. Pomyślałam, że sezon dla mnie się już zakończył. Już raz miałam zerwane więzadła i wiem, jaki to okropny uraz. Po badaniach okazało się jednak, że nie jest to na tyle groźny uraz i że po miesięcznej przerwie wznowie treningi. Taka diagnoza była dla mnie zbawieniem. Jestem szczęśliwa, że wszystko się tak potoczyło i że mogłam pomóc drużynie w tych ważnych dla nas meczach.

Jesteś kapitanką zespołu. Czujesz dumę z tej drużyny?

Oczywiście, ale nie tylko w tym sezonie. To mój czwarty rok w tej roli i zawsze czuję dumę. Zresztą nie tylko, kiedy osiągamy sukcesy, ale też w tych trudniejszych momentach. Doskonale zdaję sobie sprawę z naszych wewnętrznych problemów, wiem, z czym musimy się na co dzień mierzyć i jak sobie z tym radzimy. Cieszę się, że jesteśmy prawdziwą drużyną, także poza boiskiem.

Trenerka Edyta Majdzińska mówi, że jesteście już drużyną dojrzałą do walki o najwyższe cele. Zgadzasz się z tym?

Tak. Z roku na rok nasza pewność siebie rośnie i dzięki temu, że skład zespołu jest mniej więcej stały, mamy szansę lepiej się zgrywać, dopasowywać do siebie. Czujemy się ze sobą bardzo dobrze na boisku i poza nim. Traktujemy się wzajemnie jak rodzina. Atmosfera w tym zespole zawsze była bardzo dobra, ale teraz stanowimy kolektyw. Warto sobie ufać, bo wtedy dużo łatwiej gra się o kolejne trofea.

Jakie plany na posezonowy odpoczynek ma Mariola Wiertelak?

Ponadrabiać wszystko to, na co nie ma czasu w trakcie sezonu. Mam nadzieję spędzić jak najwięcej czasu z bliskimi i przyjaciółmi, a jeśli przy tym uda się gdzieś wyjechać, to będę bardzo szczęśliwa.

Rozmawiała Marta Trzeciakiewicz